Wciąganie ark. poszycia pokładu
Widzimy panów: Tadka - u góry po lewej, pana Mundka też na pokładzie i pana Mietka - na dole. Zaimprowizowana "wjeżdżalnia" z dwóch desek czyniła to zadanie bardzo łatwym... Pręt wbity u podstawy blachy świadczy, że wcale nie chciała być taka grzeczna... Okrąglaczki przy nogach pana Mietka są tymi na których jechała blacha w "transporcie poziomym". Waga tego arkusza to prawie 400 kg. Po częściowym wciągnięciu blachy do góry, przepinaliśmy ją na wciągarki przy lewej burcie. Kiedy blacha zaczęła "ważyć" - tzn. wykazywała równowagę na krawędzi burty, resztę już robiliśmy ręcznie. Arkusze były przygotowywane do zamontowania w określonym miejscu pokładu. W zasadzie należało obciąć tylko boki, by "naśladowały"zakrzywienie burt. Jeden z nich trzeba było jednak zwęzić również w drugiej osi, by zadośćuczynić wymogowi, aby styki pokładu nie były zbyt blisko styków burt i usztywnień... Na ziemi, pomiędzy słupami rusztowań warszawskich stoi na europalecie zawinięty w niebieską plandekę... silnik SW 400. Kupiliśmy go na wybrzeżu od Pana Zenka z Kuźnicy. Dzisiaj, dzięki wspaniałomyślności Pana JÓZEFA KILIANA z MIELCA jest już wyremontowany.
- Zaloguj się, by odpowiadać
- Miniaturka