A tak odlewaliśmy w formy...
W kasku ś.p. ojciec BOGUSŁAW PALECZNY. Uroczyście odlewamy pierwszy roztopiony ołów. Ta druga osoba to ja.. Na wysokości prawego uda ojca Bogusława widać leżący na ziemi niebieski worek. To jest koks - bardzo kaloryczne paliwo, wymagające jednak do spalania nadmuchu powietrza.
Z tym koksem to było tak. Chciałem się zorientować jakie ilości będą nam potrzebne. Wykonałem, posługując się przedwojennym wydaniem Poradnika Inżyniera, obliczenia. Wyszło 20 ton koksu zakładając 100% sprawność procesu! Gdy powiedziałem o tym o. Bogusławowi, nie zrobiło to na nim wrażenia. Nie wiem czy chciał unieść ten ciężar, czy zwyczajnie mi nie dowierzał... Na próbę kupiliśmy chyba dwa worki koksu - ok 100 kilo. Rozpoczęliśmy przetop. Okazało się po pierwszych wsadach, że koksu zużyjemy kilkadziesiąt razy mniej niż przewidywałem! Mimo, że obliczenia były kilkakrotnie sprawdzane, to winna była moja niewiedza o przedwojennej pisowni. W rzeczonym Poradniku skrót "kal" oznaczał kalorię, natomiast "Kal" -kilokalorię, a nie był niedopatrzeniem wydawcy, jak sądziłem! Zaskoczenie duża ale i radość ogromna i jakie oszczędności! Druga rzecz, że sprawność była słaba, dlatego nie opędziliśmy się 20 kilogramami.
Udało nam się za to dobrze wyliczyć ilość potrzebnej stali. Płaskowników kilkaset metrów. Blachy kilkadziesiąt arkuszy. Wszystko zostało zużyte co do kilograma! Ojciec Bogusław miał niezwykły dar podejmowania trafnych decyzji strategicznych. Ponadto umiał postępować z ludźmi. Był skuteczny i za to Go ceniono.
Oczywiście niekoniecznie ze wszystkimi żył w przyjaźni. Ale, wiadomo, że ten, co ze wszystkimi chce zachować dobre relacje, niechybnie trafić musi w złe towarzystwo...
- Zaloguj się, by odpowiadać
- Miniaturka